poniedziałek, 7 grudnia 2015

Zuza, czyli ostatni Pilch

Ależ mi ta powieść, czy raczej powiastka przypomina "Rzecz o mych smutnych dziwkach" Marqueza! Miejscami niesmaczne, miejscami lekko ble..., miejscami nie sposób na to przystać, ale... zarazem w Pilchowym złośliwawym, obnażającym oku, w Pilchowym języku, w Pilchowej przeintelektualizowanej, ale sentymentalnej przecież emocjonalności wszystko to (to, czyli opowieść o kupionej miłości starca do młódki) jakoś nabiera sznytu zamiast uciec w banał i kicz; podzielam przecież jego cynizm... wiele rzeczy z Pilchem i jego kreowaniem świata podzielam, bo być może tylko dystans czasami ratuje człowieka od strachu, żalu i rozpaczy, która gdzieś tam jest, którą zauważam. Rzecz o miłości, rzecz o śmierci... pamiętając Pilcha z innych powieści wzruszam się naprawdę i wyławiam słowa, zdania, z rzadka dłuższe fragmenty, które zasiewają mi taki piękny i straszny niepokój, które mnie obchodzą, które mnie przejmują. Pisywał już lepsze książki, prawda, ale pomimo tego... czytam i to dla mnie znaczy.

"Zuza albo czas oddalenia" Jerzy Pilch

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz