poniedziałek, 14 grudnia 2015

nielegalne spojrzenie na wnętrze Świątyni Wang

Nie było wolno, ale ja tylko tak na szybko, tak, żeby nikt nic nie widział... i mam, taką moją małą nielegalność, którą teraz odgrzebałam, w sumie przypadkowo, takie na chybcika uczynione zdjęcie, kiedy szłam wąskimi, drewnianymi korytarzykami Świątyni Wang w Karpaczu; chciałbym ją zobaczyć latem, bo widziałam tylko zimą; oczywiście to B. mnie tam zabrał, miał to po trasie wypróbowanej wcześniej na kimś innym, ale nie umniejsza to przecież piękna Wang, umniejszało to tylko mnie wówczas, a i to nie od razu, a i to w sumie obecnie jest zupełnie bez znaczenia, bo teraz nagle tamte stare zdjęcia wydobyłam i myślę znowu tylko o tym, że ta Wang przecudna, oglądam ją całą w śniegu, oglądam także to nielegalne i przez to unikatowe ujęcie z wnętrza, pokazuję Kubie, bo Kuba niby wrócił z Berlina, a tymczasem zachwala Giewont, a ja mu ten Wang, niech jedzie i robi dobre zdjęcia, Kuba powinien robić zdjęcia. 

Wszystko się zmienia i unieważnia, wszystko faluje, tylko Wang wydaje się niezmienna i nieprzejednana, i kiedy zamknę oczy czy nawet kiedy je otworzę i zaledwie zerknę na zdjęcie, to ciągle tak samo idę jej korytarzami, i trwa to całą wieczność, i jest przyjemne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz