niedziela, 17 sierpnia 2014

Fortes czytana latem - "Fatum Laury Ulloa"


"Czasami rzeczy, których się najmniej spodziewamy, dzieją się na oczach wszystkich, ale nie widzimy ich właśnie dlatego, że boimy się je zobaczyć".

Nieprzegadana saga rodzinna. Bardzo soczysta, pełna znaczeń i parująca skłębionymi emocjami narracja, ekstremalnie wyraziste osobowości, nieoczywiste relacje, trochę niedopowiedzeń, ciągle coś za późno, za wcześnie lub zbyt nieuchronnie się staje, sekrety nie są sekretami, ale tajemnicą niedostępną dla każdego w odpowiednim czasie, choć wszyscy wszystko wiedzą, przeczuwają - fabuła wydaje się przewidywalna, ale jest to przewidywalność pozorna, tak naprawdę niewiele wiadomo, a większość wyjaśnień to domniemania często postronnych osób; oczywiście jak to w hiszpańskiej prozie są namiętności o mocy złych przeznaczeń, przełamujące wolę ludzi; bardzo cenny, dobrze powadzony ogląd wydarzeń z perspektywy starej służącej, trochę śmierci, trochę rozpaczy, trochę desperacji, trochę dewastującej miłości w różnych odsłonach, kilka pięknie zawiązanych wątków, które ukręcono i pozostawiono zawieszone w próżni i zupełnie nie wiem, czy to zamierzony efekt, czy techniczny błąd, całość jednak potęguje poczucie, że wiemy wszystko i nie wiemy strasznie dużo zarazem; nieprzejednane fatum jak w greckiej tragedii, zakończenie, które jest, ale zarazem nie ma go, bo nic nie jest pewne do końca, ale przede wszystkim ten sposób pisania i malowania rzeczywistości, który ocieka żywotnością i nieuchronnością, kipi i pęcznieje od sensów, oczekiwań, przeświadczeń; tak, podobała mi się ta Fortes.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz