czwartek, 27 lipca 2017

taki sobie Machulski ("VOLTA")

nie jest to nowa "Seksmisja" czy "Vabank", nie jest to coś w stylu "Kilera" i nie dorównało to "Vinci", choć generalnie "Volta" to film całkiem przyjemny, trochę sensacji, ale to takie małe "trochę", trochę kryminału, ale bez jakiejś wielkiej kryminalności, trochę komedii, choć nie zawsze zabawnej... trudno w sumie orzec, jak to gatunkowo zakwalifikować, ale można się pogapić i niekiedy pośmiać, to takie wakacyjne kino, dość lekkie, jest w nim nieoczywista intryga, świetne role Braciaka oraz Zielińskiego oraz całkiem fajny Żurawski, ich sceny i dialogi były absolutnie najlepsze i niosły cały film, a nawet wybijały się ponad główny watek, no i tu znowu teraz właśnie myślę sobie..., że jest w scenariuszu jakaś kompozycyjna nierównowaga, wątki wzajemnie się przesłaniają, zamiast zazębiać, trudno powiedzieć, o czym i o kim generalnie jest ten film, gdzie jest wątek główny i wiodący; poza tym kluczowe postaci kobiece są okrutnie płaskie i nudne, a ładne aktorki nie ratowały faktu, że po prostu nikt im nic fajnego do grania nie stworzył, w epizodach za to sporo dobrych aktorów (Więckiewicz, Szczepkowska, Pazura, Kot, cudna Herman), ich po prostu obserwuje się z przyjemnością i zainteresowaniem nawet jak do zagrania mają malutko, a czasem mają; do tego piękny Lublin jako tło akcji, przez cały film w słońcu, wypadł bardzo prolublionowo (reklama Lublina w pełni udana, podsunięta pod nos widza, że bardziej się nie da), wręcz jak na pocztówce, zaś polityczne tło w swej aktualności jest rzeczywiście znaczące i zabawne (jest prezes..., jest figurant jako kandydat na prezydenta... i inne takie....), ale czy przetrwa to próbę czasu? nie wiem, no i generalnie całość wypada.. jakoś tak sobie, przeciętnie po prostu, to nie jest złe kino, ale po Machulskim zawsze spodziewamy się czegoś kultowego, czy co najmniej wyrazistego, zapamiętywalnego, ale "Volta" na film kultowy zwyczajnie nie ma warunków, wszystko kręci się wokół wyjątkowo kiczowatej "zaginionej" korony Kazimierza Wielkiego (retrospekcje historyczne.... takoż kiczowate czasem, a niekiedy dziwaczne, jak w mało udanym historycznym dokumencie w produkcji TVP, siermiężnie wykonane), i to nawet by jeszcze uszło, ale relacje między aktorami... czy postaciami miałkie jakieś i nie przekonują mnie, emocjonalnie nie są rzetelne, nie są autentyczne na żadnej płaszczyźnie (nagła przyjaźń o żadnej motywacji psychologicznej zawiązuje akcję, której nikt w efekcie nie wierzy, niby romantyczny związek przebiega bez wiarygodnego zaangażowania bohaterów, a postaci w dużej mierze są pozbawione psychologicznych motywacji), relacje są żadne i tyle, filmowi brak też dynamiki, jak na komedię z sensacyjną intrygą akcja leje się i dłuży chwilami, nawet gada się w nim często leniwie i za dużo, żarty bywają znakomite, ale i zdarzają się mocno, mocno przeciętne, jakieś takie na poziomie średnich gagów kabaretowych, w ogóle cała ta realizacja jako wykonanie jest jakaś taka archaiczna i chwilami bezjajeczna... jakby technika filmowa od lat 90. nie poszła do przodu, nie chciałabym być za surowa, bo to jak najbardziej jest film do obejrzenia, nie jakaś kijowa komedyjka o niczym, jakich wiele w polskich produkcjach, to mimo wszystko niezła, całkiem godna rozrywka na lato, ale to nie jest film do zapamiętania, intryguje, ale nie wciąga, z nikim się tam nie sympatyzuje jakoś mocno, nie ma napięcia, które ogniskowałoby widza i nie ma realizacji na miarę naszych czasów, za to jest nachalna reklama Lublina i okolic... po Machulskim i tych świetnych aktorach spodziewałam się po prostu więcej


- U podstaw każdej tragedii stoi głupota.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz