niedziela, 2 lipca 2017

dom, w którym stoi stary piec

mieszkam w domostwie, w którym stoi stary piec, uważam, że jest przepiękny, to ostatni piec w tym budynku i wiem, że nie przetrwa, Ktoś go zburzy i wymieni na... kominek może lub jeszcze coś, co zupełnie nie jest piecem, prędzej czy później tak się pewnie stanie, tak mi mówiono, a ja mam jakiś głupi bezzasadny żal w sobie z tego powodu, nie umiem tego wyjaśnić.... raz po raz podchodzę i dotykam tych miodowych kafli, kiedy nikt nie widzi i mam wówczas taką chwilę zupełnego zachwytu, myślę o ludziach, którym ten piec dawał ciepło, o tym jak jego żar otulał dom, piec, do którego można było się przytulić, jakby był duszą i sednem całego domu, bo przecież w tym starym budynku zmieniało się z ciągu ostatnich stu czy więcej lat wszystko - meble, kolory ścian, podłogi, lampy, framugi, wystroje wnętrz czy nawet okna i ludzie, przede wszystkim ludzie...., którzy wracali lub nie, odchodzili i przychodzili i zostawiali po sobie niedookreślony ślad, a piec był, zaklinał swoją własną wieczność i niezmienność, i może chodzi tylko o to, o moją sympatię dla wszystkiego, co stawia odpór zmienności i co stanowi punkt podparcia dla świata (czy może jedynie dla mnie?), co chroni rzeczywistość od rozpadu, być może zburzenie tego pieca spowoduje, że w tym jednym domu, w tym jednym miejscu nadkruszy się wszechświat, być może tak być powinno, kiedy ginie coś pięknego; (dziś wieczorem piec spojrzał sobie także na mnie, a ja mówiłam: dobrze, mówiłam: tak, a ja się na to zgadzałam)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz