Jakiś konkurs, jakieś coś tam, recytacje... więc szukam, wyszukuję, szperam w Baczyńskim, tak żeby nie było tylko o wojnie, żeby nie tylko krew, Kolumbowie, umieranie, ojczyzna, szukam uniwersalności i zawsze znajduję, szkoda, że tak mało się zauważa to, jak on tymi metaforami ponadczasowo oplatał rzeczywistość, chociaż przecież Turnau nadal śpiewa czasem wiersze Baczyńskiego, Mozilowi też się zdarzyło, no właśnie;
i ja też... znalazłam i pomyślałam od razu, że tak, że mnie to dotyczy, że to jest na wieczne TERAZ wiersz, taki, że wiem, że prawda i że zachwyca, że zachwycałby, nawet gdybym nie wiedziała, że to Baczyński, który jak wiadomo był genialny i nie ma tu dyskusji, a że smutny utwór? smutek jest w porządku, smutek jest prawdziwy, rzetelny, pozwalam sobie na niego czasem, "żyjemy na dnie ciała" - samo sformułowanie, świetne... całość - świetna...
Krzysztof Kamil Baczyński (Żyjemy na dnie ciała…)
Żyjemy na dnie ciała. Na samym dnie grozy.
Rzeźbi nas głód cierpliwy i tną białe mrozy.
U okien przystajemy. Noc za oknem czeka
i śmierć się jeży cicho, gdy czuje człowieka.
I topniejemy z wolna. Nie patrzmy sobie w oczy
na drugi dzień. Znów człowiek utopił się w nocy.
To nie jest smutek wiary. To serca tak siwieją
i stygną coraz, stygną, z miłością i z nadzieją.
Wiemy tylko. To wiemy: w ostatnim śnie cierpienia
jest dom rzeźbiony w słońcu, a pod nim ciepła ziemia,
i tam strumieniem jasnym jak przezroczystym mieczem
odbici — rozpoznamy twarze ciągle człowiecze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz