środa, 17 lutego 2016

mroczne miejsca (wspomnienie o Kłodzku, cz. 3)

w Kłodzku jest twierdza, wielka, potężna, jak mroczny duch nad miastem, mieszkając tam jednak, nie byłabym pewna, czy roztacza nade mną opiekę, czy mi grozi, być może i jedno, i drugie, być może to tylko te grube mury, mroczna masywność skał, być może nic w tym nie ma, ale jak już byłam wewnątrz, w korytarzu na metr wysokim i ciasnym, zrozumiałam, że twierdza pożerała ludzi, w różnych czasach, na tysiące sposobów, pochłaniała życie, i jest w tym miejscu trochę strasznie, jest przytłaczająco, ciekawie oczywiście również; to zupełnie straszna twierdza, z murów paruje wsączona w nią imponująca, skamieniała przeszłość, o której nikt już nikomu nie opowie, ślepnące oczy minerów tkwiących w małych korytarzach, krzyki więzionych, których nikt nie słyszał, wegetacja w pruskiej armii na nieodraczalnej 20-letniej służbie, mury, w których mogło dziać się wszystko, a nikt by nie wiedział, nie zobaczył, nie usłyszał, mocna rzecz, mocne wrażenie, bo przecież w innym czasie i wcieleniu można było tam utknąć, na życie, na zawsze, bez nadziei na odmianę















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz