środa, 3 stycznia 2018

uwaga, uwaga, spadł śnieg na chwilę

powrót do pracy jest - co tu dużo gadać - bolesny... w perspektywie cały miesiąc nieustającego krążenia w półmroku, trzeba jakoś to przetrwać, choć jest jakieś smętne marnotrawstwo czasu i życia w takim przetrwalnikowym podejściu, z drugiej stronie przetrwanie to rzecz zasadnicza w tej depresyjnej ciemności i burości, która mnie otacza, dziś na chwilę spadł śnieg, a potem szast prast i już go nie było, ale na chwilę spadł i zrobiło się jaśniej, zrobiło się lepiej... marzy mi się zima i biel, taka jak w dzieciństwie, trzaskający mróz, iskrzące się zaspy w wieczornym świetle... lepienie bałwana, bo jasne, że bym poszła i ulepiła, mam w końcu Małą Mi, więc mogę nadal poszaleć w śniegu, że niby dla Potomka się to robi, nie wiem skąd mi się bierze ta wiara, że śnieg naprawiłby przestrzeń i załatał styczniowy czas, ale rzeczywiście tak właśnie mi się wydaje, w to właśnie chwilowo wierzę


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz