środa, 31 stycznia 2018

cena ("Wszystkie pieniądze świata")

film dobry, głównie dzięki dwóm genialnym aktorom oraz moim zdaniem ładnym zdjęciom, nie porwało mnie to jakoś do końca, fabuła ma dłużyzny, ale jest to film... dobry, ale no... tylko dobry, nie przeżyłam tego jakoś do końca, nie odwiesiłam na haczyk mojej niewiary w fikcję i może dlatego w sumienie nie chce mi się go dogłębniej oceniać, zgadzam się ze wszystkim, co powiedzieli "sfilmowani", więc wklejam ich recenzję i tyle, bo ja bym chciała powiedzieć o czymś innym, to był niezwykły dzień... wybrałam się znowu z Asią do kina, wcześniej - zupełnie bez ładu i składu - kupiłyśmy sobie rzutem na taśmę bluzki w kolorach bezdyskusyjnej zieleni, z ptasimi wzorami, no i potem ten film, jeśli chodzi o nastroje miałam dzień pełen czarnych przemyśleń, czasami wszystko jest trudne po prostu i chyba poszłam na ten film, do którego nie miała zupełnie przekonania tylko po to, żeby usłyszeć, jak jeden z bohaterów mówi: "Wszystko ma swoją cenę. Najtrudniejsze w życiu jest pogodzenie się z jej wysokością"  i nagle zrozumiałam, że być może to mnie uwiera przez ostatnie dni, wysokość ceny, z którą nie umiem się pogodzić, część mnie uważa, że wymaga się ode mnie czasem za dużo, i wyrasta we mnie wówczas jakiś żal, zupełnie dziecięce tupanie nóżką i podkówka; i jeszcze wieczorem, u schyłku miesiąca w sposób najbardziej niespodziewany przydarzył mi się podarunek, odmiana, na którą nie liczyłam, nie teraz, nie tak znienacka, bo nagle dostałam to, o co nie umiałam poprosić, bo nawet nie widziałam jak, i dostałam w prezencie bez proszenia, jakby spała jakaś zasłona, wszystko jest warte wszystkiego, dwukierunkowo [wycofanie i mądrość, kochanie, mijanie i zamykanie, muzeum i rower, "ja już mam swoje życie", przepraszanie i szopki, bo "przecież już nie",  kruchość i mówienie (sic!), minimalizacja złych zezełek - no kto by pomyślał..., na pewno nie ja]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz