czwartek, 2 listopada 2017

to jest kolejna efektowna, komercyjna rąbanka o końcu świata ("Geostorm")

dziś kino lekkie i łatwe, wybór zamierzony, wybraliśmy się na klasyczny koniec świata spowodowany tym, co w ludziach najgorsze - zwłaszcza egoizmem, walką o władzę, pieniądze i innymi takimi typowymi zmiennymi, na pierwszym planie silna indywidualność, co do której od razu wiadomo, że jak nic to ten koleś uratuje świat, w tle oczywiście kłopoty osobiste tejże postaci, nad wiek inteligentna i dojrzała córka, która mówi "Tato wróć", do tego rywalizujący, ale w gruncie rzeczy poczciwy brat, trochę nowinek technicznych, trochę efektownych efektów, cudowne i prawie niemożliwe ocalenia wykonane zawsze rzutem na taśmie, czyli w ostatnich sekundach, trochę ofiar w ludziach, epizod z ocalałym psem, mocno przewidywalna intryga podana trochę za bardzo na tacy i rozwikłana w tempie ekspresowym, w sumie straszliwa sztampa, wszytko to już było i być może nawet było to lepiej wykonane, ale... oglądało się przyjemnie i całkiem ciekawie, nie zabiło mnie to pod żadnym względem, nie zaskoczyło ani nie zszargało emocji, ale pogapiłam się z popcornem w dziobie i fajnie było, tyle;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz