czwartek, 7 września 2017

słońce wschodzi nad moim wahaniem

od rana wahałam się, bo wśród świetnych pomysłów niewiele jest tych idealnych, nauczyłam się wstawać o świcie i widzę, że słońce wschodzi każdego dnia inaczej, choć miejsce się nie zmienia i to za każdym razem wydaje mi się ładne, a jednocześnie pokazuje mi, że czas nieubłaganie mija i nie zna litości, a skoro nie mogę go zatrzymać, dogonić ani wydłużyć, skoro nie mogę nad nim zapanować, choć mu nie dowierzam, to mogę go tylko wypełnić treścią, której nie będę żałowała, to mogę tylko wykorzystać to, co mi daje, sposobności, okazje, szanse, więc pełna winy z powodu mojego człeczego egoizmu, wahałam się, a przecież cały dzień robiłam tysiące drobnych rzeczy, aby nadać treść i gęstość czasowi, aby to wszystko się udało, nawet płakałam dziś z powodu tego mijania i potem pełna niepokoju patrzyłam w milczące czarne okna, w gasnące światła, a jeszcze później zapukałam do brązowych drzwi, udając, że potrzebujemy z Anią szklanki cukru, i tak, to było w porządku, tak powinno być, przecież wszyscy się śmialiśmy, cieszyliśmy się, że jest właśnie tak

05.09

06.09

06.09

07.09

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz