poniedziałek, 4 września 2017

poranne widoki - wspomnienie lata

ostatnie już tego lata nieprawdopodobne wschody słońca, które ciągle jeszcze mam okazję oglądać ("znowu się spóźnię, ale wszystko jest takie piękne"), patrzę i mam taki niemy zachwyt, że nie wiem, co powiedzieć, więc prawie nic nie mówię...., nadal dziękuję za to lato, bo cóż innego mogłabym zrobić? chciałabym o tym pamiętać w przyszłości, o tych wszystkich wschodach słońca, które widziałam w tym roku, o tym, że nauczyłam się pomimo wakacji wstawać o 6 rano, żeby pić pyszną kawę i cieszyć się takimi, a nie innymi porankami, że piłam cydr w gorące dni, przypomniałam sobie, jak się piecze ciasto i polubiłam zupy kremy, w których okazałam się mistrzem (nawet blender mam), do tego zjadłam też nieprzeliczone mnóstwo lodów o smaku słony karmel (dziś także była solidna porcja, bo to lato smakuje karmelem), przez pewien czas stacjonowałam w ośrodku "Kotwica" i co dnia rano dostawałam świeże bułeczki i serek wiejski, oglądałam filmy na DVD i czytałam Carrolla i Tokarczuk, pokonywałam niesamowite odległości na rowerze i trochę biegałam, widziałam też dwa młode jelonki walczące na jakiejś polanie, jadłam pyszne rzeczy (sandacz to wyśmienita ryba) w pysznym towarzystwie i kupiłam sobie piękne sukienki (ta w pawie oczy musi poczekać na przyszłoroczne słońce), walczyłam z rzepakiem i własnymi słabościami, chyba nawet trochę uratowałam pewien piec, no i poznałam wielu ludzi i wszyscy odnieśli się do mnie z życzliwością, która mnie zaskoczyła (pani Gienia jest oczywiście w czołówce), pisałam liściki na notatkowych karteczkach, jeździłam pociągami, ale głównie cieszyłam się leniwym wspaniałym domatorstwem, a przecież tak naprawdę działo się, nieprawdopodobne się działo, wszystko się działo

29.08

29.08

30.08

30.08

04.09

04.09

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz