środa, 19 kwietnia 2017

tysiąc porzuconych rękawiczek (szara w błękitne paski)

jest wyjątkowo zimny kwiecień, przytłacza mnie ta pogodna, ciągle marznę, aż mam sine palce i trupie paznokcie, ludzie znowu noszą i gubią rękawiczki, pada deszcz, a ja ulegam temu nastrojowi, i chyba jest tak, że nie umiem zapanować nad tym kwietniem, dopiero co straciłam z własnej woli pół litra krwi, przy okazji okazało się, że mam zaskakująco dobre wyniki morfologii, jak widać sport to rzeczywiście zdrowie, a stan ducha niewiele ma wspólnego ze stanem ciała, ostatnio straciłam też książkę Myśliwskiego, zgubiłam, zupełnie jak "Całując ul" Carrolla, zbyt pochopnie pożyczyłam i poszło.... a przecież w gruncie rzeczy nie znoszę pożyczać moich książek, chyba mam teraz taki czas, ciągłych strat i zakończeń, może jest coś takiego w układzie planet, co właśnie ku temu wszystko popycha i chyba dlatego te rękawiczki tak ciągle zauważam, książki, ludzie, miejsca, pracowe niuanse, długopisy - od dłuższego czasu wszystko mi się gubi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz