czwartek, 13 kwietnia 2017

szablon i napisy pod skórą mego miasta (zrujnowane kamienice na ul. Sowińskiego, ZG)

jest taka mała uliczka, zupełnie boczna, zapomniana i mało uczęszczana, stojące tam kamienice są mimo to niezłym stanie, niektóre po niedawnym remoncie, odmalowane, ładne, ostatecznie to jednak centrum miasta, wyjątkiem są dwie małe zrujnowane kamieniczki, które trzymają się chyba już tylko na sile przyzwyczajenia, z którą lgną do siebie ostatnie z ocalałych cegieł, nikt chyba już nad tym nie czuwa, przez wybite okna można z łatwością zajrzeć czy nawet (sądząc po śladach) wejść do środka, na jednej z nich znalazłam piękny szablon, a na drugiej ślady poniemieckich napisów, chyba nie do odczytania, przynajmniej dla mnie, ale są i może to na nich ten budynek jeszcze się trzyma, jak by to absurdalnie nie brzmiało; takie domy bez okien wyglądają jak człowiek z wybitymi zębami - jakoś niepokojąco, od razu wiadomo, ze coś jest mocno nie tak, i jak zawsze żal mi umierania tych domów, tym bardziej, że okolica nie wskazuje na konieczność tej powolnej śmierci; kto tam mieszkał, żył, oddychał, czego chciał, i na co miał nadzieje, komu te domu dawały schronienie, a dla kogo były tylko zamknięciem i czemu tu i teraz nie ma to już żadnego znaczenia? 
egzystencjalizm? trochę tak, jak zawsze, w mrocznych dekoracjach - jakieś rozpaczliwe piękno jednak, a między kamienicami, rzecz dziwna - wyrosła i jest brzoza, kompletnie nierokujące na przyszłość miejsce sobie wybrała ta brzoza, prawie jakby już lewitowała w powietrzu, a jednak rośnie, zieleni się na wiosnę i jest sobie między murami dwóch umierających domów, takie trochę nierozsądnego, upartego życia








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz