wtorek, 17 kwietnia 2018

stan klęski

nasz pies jest bardzo chory, nie chodzi i tyle, padło nawet słowo "eutanazja", które jednak omijamy łukiem w rozmowie, choć ja w moich myślach nie umiem już tak zręcznie lawirować...., ale leczymy, uparcie leczymy i nic... zawziął się, a to przecież jest najfajniejszy pies na świecie i strasznie jest nam do życia potrzebny, nie ma więc wyjścia, codziennie biegam do weterynarza na zastrzyki, rekonesansy, ratowania, w domu też lazaret dla pacjenta..., nieustanne sprzątanie, podawanie leków,  sen jak u zająca pod miedzą, choć nie chodzi przecież o te uciążliwości, po prostu samo to jedno, to że Tak jest z moim psem całkowicie wystarcza, żebym miała poczucie zupełnej samotności i klęski, i złość na świat i żal, i wszystko złe na świat mam


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz