czwartek, 7 grudnia 2017

zupa cebulowa, czyli za co lubię Angie?

W tym roku wyrastam na mistrzynię zup, tak wyszło i przyznam, że nawet mnie to czasami odpręża, cała ta kuchenna alchemia, choć nadal też bronię mojego stanowiska wypracowanego przez lata, że w zasadzie nie znoszę gotować, czasami jednakowoż.... znoszę, dziś była autorska wersja zupy cebulowej, przy krojeniu odświeżająco spłakałam się jak bóbr... ważniejsze było jednak potem, chwila gadania z Andżeliką

- Zrobiłaś wczoraj tę zupę?
- No. Trochę pracochłonna, ale fajna jest.
- Ale czemu taką trudna robisz, nie łatwiej zwykłą pomidorową?
- Pomidorowa jest za nudna.
- Ja to ostatnio z soczewicy, też dobra wychodzi.
- A cebulowej nie chcesz spróbować?
- Nie, wolę nie...
- Ale czemu?
- Bo ja...nie lubię cebuli.

I za to lubię Angie, za szczere zainteresowanie i życzliwość, nawet w sprawach, które nie są jej po drodze i które teoretycznie wcale jej nie interesują.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz