poniedziałek, 6 lutego 2017

tysiąc porzuconych rękawiczek (niebieska z przesłaniem)


Biegałam po mokrym parku, byłam trochę zła wtedy, tak zła, że mogłam to albo rozbiegać, albo sobie popłakać, z przyczyn oczywistych wolałam rozbiegać i wtedy znalazłam rękawiczkę, brudną wytarmoszoną, przedeptaną, która w moich oczach dość ewidentnie pokazuje światu środkowy palec, być może jest tak rzeczywiście, a może tylko ja w tamtym momencie miałam taką optykę, w sumie jest to nieważne, ale rękawiczka nadal pozostaje dla mnie rękawiczką z buntowniczym przesłaniem, i co to ma ze mną wspólnego? no coś tam ma, oczywiście coś tam ma. Martwię się, nagle ostatnio nic nie jest dookreślone i oczywiste, a ja nie wiedzieć czemu obawiam się podjąć próby dookreślania, bo choć rozmyte kształty bywają dręczące, do wydają się bezpieczne, przecież mogą jeszcze być wszystkim, mówiąc prościej jestem tchórzem, gdzie mi tam do tej niebieskiej rękawiczki.... sama na siebie się wkurzam. Z drugiej strony, no cóż, wszelkie moje kroki są definitywne i czasami żal mi tego, co  mi nakazują, bo to nie są proste ścieżynki, waham się, w głębi duszy wiem wszystko, rozumiem, ale waham się i to jest jednak ładne wahanie, które czasami przypomina mi, że w gruncie rzeczy jestem żywym, czującym człowiekiem, nie tylko zdeterminowaną intuicją, ale też rozedrganą wrażliwością, której przecież mało kto by się domyślił. A. pisała ostatnio do mnie: "bo ty jesteś taka odważna, nie boisz się, jesteś mocna", a ja przecież wiem, że to nie do końca tak, wiem to na przykład wtedy, kiedy się waham, bo wahanie to strach, czasami nawet ja potrzebuje tej chwili zawahania, by go przełamać.

1 komentarz:

  1. Ja też unikam dookreślenia, dokładnie z tych samych powodów. Dzieckiem można przecież być całe życie. Czy jednak coś nam nie umyka?

    OdpowiedzUsuń