czwartek, 16 lutego 2017

problemy z książętami ;)

mój kolega rzucił dziś w pracy żart, który zapewnił mi powiew dobrego humoru na cały dzień, od razu sobie to nabazgrałam, ciągle więc jednak lubię ironię, gry słów, niezmiennie, reszty dopełniło słońce, i tak przetrwałam kolejny dzień lutego, poza tym rozmawiam, dużo rozmawiam z ludźmi, co też ma dla mnie zwykle konsolacyjne znaczenie; a co do książąt naszych czasów... spotkałam tylko jednego, którego lubiłam, więc raczej nie jestem fanką, wolę dzikich ludzi, nieskoordynowanych, chaotycznych, widzę w nich echa mojego własnego skrytego nieuporządkowania i bezgranicznej wiary w podskórne instynkty, a potem nagle jest tak, że zupełnie jak panna Julia u Strindberga szepczę cicho do siebie nawiną prośbę, której nie warto wypowiadać: "Mów do mnie łagodnie...", wiedząc, że przecież dzikusy tego nie potrafią i to też jest przecież jakoś ironiczne, i patrzę na siebie z politowaniem, w pewnym sensie niczym się nie różnię od tych kobiet, które szukają księcia, oczekiwania mamy niby różne, ale brak gotowości na to, by udźwignąć konsekwencje - podobny


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz