czwartek, 8 marca 2018

tysiąc porzuconych rękawiczek - fioletowa

rękawiczka - bardzo gruba, zatem zapewne ciepła, życzliwie zatknięta na krzaku, fioletowa, prawie jakby była kwiatkiem, zresztą bez okularów i z większej odległości, zupełnie na serio mogłabym tak pomyśleć, ale przechodziłam blisko i w okularach, więc było od razu wiadomo, że ktoś zgubił, pewnie dziewczyna, że ktoś podniósł, trudno orzec kto.... a jednocześnie w tle trwa sobie Dzień Kobiet, święto, które w gruncie rzeczy mam zupełnie gdzieś i po którym niczego się nie spodziewam, kojarzy mi się z rajtuzami i goździkami - bo tak to chyba świętowano w moim dzieciństwie, a teraz?... tu i teraz w sumie nie kojarzy mi się z niczym.... jakieś kwiatki, pewna zdawkowość tychże kwiatków i życzeń, poza tym: pies jest u fryzjera, pies to bierze na siebie, bo ja do fryzjera nie chodzę, hiacynty mi kwitną w kuchni, rzeżucha wyrasta kolejny raz, wiosny nie ma, tulipany są, ale tylko w kwiaciarniach i Biedronkach, no i rękawiczka jest - fioletowa, jak moje hiacynty i jak jeden z tulipanów, które mi się dostały




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz