środa, 7 marca 2018

onyksowy stół

zawsze gdzieś tak podskórnie marzyłam o tym, żeby być rzemieślnikiem, mam taką tęsknotę, takie pragnienie, żeby wytwarzać coś namacalnego, pracować i widzieć efekt tej pracy, dotykalny rezultat, coś w drewnie najlepiej, może meble, krzesła zbijać, montować sekretarzyki, toaletki, misterne nocne szafki, to byłoby Coś, ale nie jestem rzemieślnikiem, no szkoda, została mi tylko za taką pracą niedookreślona tęsknota, ale za to znam prawdziwego Rzemieślnika pracującego w kamieniu i zawsze, gdy próbuję zazdrośnie podziwiać jego pracę, to zbywa mnie onieśmielonym "No co ty...", choć jak dla mnie robi coś pięknego, ocierającego się o sztukę, i ja naprawdę też bym chciała tak umieć, no i dziś pokazał mi onyksowy stół oddany do renowacji i poratowania, biedny, prawie się rozpękający, zmatowiały... i Rzemieślnik ratował i uratował, i stół się umocnił, nabrał blasku i wspaniały jest, gapię się i gapię, ależ bym chciała tak umieć: ratować, robić - bardzo, bo to jest Coś, takie piękno, którego można dotknąć, które się staje jakby w boskim geście pod własnymi dłońmi, podziwiam i zazdroszczę

przed

po

po

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz