piątek, 17 marca 2017

"czasami płaczę" ("Moonlight")

film pełen genialnych elementów technicznych, długie trudne ujęcia,  ciekawe i znowu... niekiedy trudne prowadzenie kamery, klasyczna smyczkowa muzyka w wielu symbolicznych dzięki temu  scenach, która tworzy i uwypukla niewypowiedziane emocje, kilka pięknych tekstów, prostych, ale wspaniałych ujęć, zdjęć, dobry początek filmu, ale potem... jest nudno, wiele znakomitych elementów nie składa się na znakomitą całość, momenty wzruszające powinny wzruszać, ale nie wzruszają, bohater budzi współczucie, ale jego losy nie zawieszają filmowej niewiary, całość mnie nie porywa, nie wciąga w ten świat, jest tu wiele ślepych zaułków, niepotrzebnych gestów, które nie prowadza do niczego, pozostają puste lub nie dość wykorzystane, rzecz w sumie ciekawa, ale żeby aż Oskar? gruba przesada...


- Czasami płaczę tak dużo, że myślę, że zostaną ze mnie same krople.

*******

- Będę cię nazywała Niebieski, bo w świetle księżyca czarni chłopcy są niebiescy, tak do mnie powiedziała.
- I co? To jest Twoje imię? Niebieski?
- Nie. Ale kiedyś przyjdzie Twój moment, żeby wybrać swoje imię, nie pozwól, żeby ktoś zrobił to za ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz