niedziela, 16 października 2016

Moja babcia mawiała... (2)

Dzieci to rodzina, mężczyznę zawsze możesz zmienić.

******

Dziś jest rocznica pewnego wydarzenia... rocznica rozstania uwiecznionego dokumentem sądowym, zwyczajnie mówiąc po prostu rocznica rozwodu, który kilka lat temu mi się wydarzył i który do dziś dnia uważam za słuszną decyzję. Oczywiście nie jestem z tego dumna, była to spektakularna klęska, moja porażka, moja wina, moja słabość, niewątpliwa, wielka i niosąca liczne rykoszety i przykre konsekwencje, z drugiej strony czasami małżeństwo też bywa błędem, który nie jest tak do końca nie do naprawienia, starałam się więc (jak by to źle w tym kontekście nie brzmiało) naprawić i patrząc z perspektywy czasu.... wierzę, że (z braku dobrych rozwiązań) było to najlepsze złe rozwiązanie, jakie było wówczas dostępne.

2 komentarze:

  1. Może wyjdzie, że jestem nieuprzejmy – wybacz, oczywiście nie chodzi mi o to – ale dlaczego uważasz, że rozwód to klęska, porażka i tak dalej? Przecież uważasz, że to słuszna decyzja, a wcześniej spędziliście zapewne kilka(naście) pięknych lat. Dla mnie wygrałaś na obu frontach.

    Ściskam! Ray

    OdpowiedzUsuń
  2. to przemiłe, że tak uważasz, serio, tylko widzisz, nie takie były założenia, nie tak się z eksem umawialiśmy, miało być długo i szczęśliwie, a było mówiąc oględnie tak sobie, a jak coś się nie udaje, to nie udaje się obojgu, więc jest to klęska, chociażby klęska pewnych nadziei, jest to porażka, bo złamaliśmy dane sobie słowo, obietnicę, rozbiliśmy nasz dom, a kiedy patrzę na dymiące zgliszcza, to nie mogę nie myśleć, że coś tu mocno poszło nie tak, z drugiej strony było to wszystko konieczne i takie porażki muszą się czasem zdarzać, czy to ostatecznie takie straszne ponieść klęskę? grunt to wyjść z niej (jak by to paradoksalnie nie brzmiało) zwycięsko, czyli w jednym kawałku, co chyba się nam udało

    odściskuję
    K.

    OdpowiedzUsuń