poniedziałek, 7 maja 2018

"Teraźniejszość zawiera błyszczący odłamek żywej przeszłości, poobijany i skorodowany, ale nie całkowicie zniszczony" (Donna Tartt "Szczygieł")

oj brnę za tym ptakiem, brnę....jeśli powiem, że czytam tę powieść już trzeci tydzień, to mało powiem...., Pulitzer 2014... ja chyba miałam po prostu błędne wyobrażanie o tej nagrodzie! jakoś mimowolnie myślałam, że tak jak powieści Noblistów, książki nagrodzone Pulitzerem będą dla mnie co najmniej znaczącym wyzwaniem intelektualnym, ale to jest zwykła, obyczajowa i to dosyć prosta historia; aby być sprawiedliwym - jest to powieść dobra i nie umniejszam tego, że jest w niej ładnie prowadzona realistyczna narracja, trochę wnoszących coś w akcję i psychologię postaci dialogów, dużo wewnętrznych monologów - poza tym klasyczna kompozycja, linearność akcji, utwór Tartt to - trzeba przyznać - kompletna, przemyślana opowieść o dojrzewaniu i losach chłopca, który przeżył terrorystyczny atak w muzeum i wcześnie stracił rodziców, do tego tytułowy "Szczygieł", czyli obraz wpleciony w życie dorastającego Theo, obraz, który towarzyszy mu przez wiele lat i stanowi niepokojący sekret oraz źródło wspomnień i kłopotów, a wreszcie także w symboliczny sposób splata się z osobowością i przygodami bohatera - to ciekawy pomysł, żeby ten obraz był i uzupełniał całą historię; przy okazji nie mogłam nie zauważyć, że "Szczygieł" to powieść, z której pięknie i sprawnie dałoby się zrobić film (nawet serial, bo jest długaśna), naprawdę łatwo można by ją w kilku ruchach przerobić na scenariusz z Nowym Yorkiem w tle... - co jest dość typowe dla amerykańskiej literatury obyczajowej; co do minusów.... są pewne dłużyzny w rozważaniach głównego bohatera i opisach, są oczywistości fabularne, które obniżają napięcie emocjonalne, są postaci niby ciekawe, ale nieskończone, niedopowiedziane, których losy stają się po prostu ślepymi zaułkami fabuły (np. Kotyk - dziewczyna jednego z kluczowych bohaterów, barwna postać, ale wynika z niej nic), co w realistycznej narracji, która cała stoi celowością i prawdopodobieństwem jest jednak błędem, przeszkadza mi także dorosły, dojrzały i przenikliwy sposób postrzegania rzeczywistości przez bohatera, gdy ma lat 12, 13 czy 14, jest w tym niekonsekwencja i rozdarcie pomiędzy perspektywą dorosłego a naiwnością dziecka, i to się nie broni, z trudem przypominałam sobie czytając, że w początkowych rozdziałach bohater to mały chłopiec, po prostu jest za dojrzały w tym, jak rejestruje rzeczywistość i nie chodzi tu o proste zakrzywienie perspektywy, wynikające ze wspominania przeszłości przez osobę dorosłą, chodzi raczej o to, że jako dziecko bohater nie mógł postrzegać świata, tak jak to referuje, nie wierzę temu postrzeganiu ani tym wypowiedziom w rozmowach z innymi bohaterami; obyczajowo jest to historia ciekawa, a nawet barwna, daje rzetelny obraz Ameryki, różnych stylów życia, środowisk, jest też kilka świetnie zbudowanych postaci, które są ładnie prowadzone, interesujące jako osobowości (Pippa, Hobie, pani Barbour, Boris), powieść Tartt pod wieloma względami jest zatem bardzo poprawna i dobrze napisana, także na płaszczyźnie języka, ale żeby aż Pulitzer?.... chyba oczekiwałam czegoś więcej, a może rzecz w tym, że czytam i ta opowieść mnie nie angażuje, nie obchodzi mnie to wszystko, nie ogniskuje za bardzo ani intelektualnie, ani emocjonalnie, brakuje mi dynamiki, i to wcale nie akcji, ale żywotności w samej opowieści, być może problem tkwi we mnie, zwyczajnie między mną i "Szczygłem" chemia nie teges ;); mimo to postanowiłam doczytać do końca, a jednocześnie co kilkadziesiąt stron myślę, że mogłabym porzucić "Szczygła" w każdej chwili bez specjalnego żalu, bo przecież jakoś szczególnie nie interesuje mnie, co będzie dalej... nawet moje współczucie dla głównego bohatera jest płaskie, jak dla postaci z komiksu;
jednakże... w sumie.... utwór Tartt to solidna powieść obyczajowa, tylko po prostu... no cóż - mnie nie zabija [nie wiem czemu, ale nagle zatęskniłam za Margaret Atwood... - to jest pisanie obyczajowe, które uwielbiam, bo Atwood nawet jak na chwilę przynudza, nawet jak początkowo ciężko mi się wbić w akcję, a mam z nią tak zawsze, to koniec końców mnie to jednak porywa, wciąga i czytam, i mnie to jakoś zawsze dotyczy, powinni jej wreszcie dać tego Nobla, no i jest przecież Munro, i Woolf, i Lessing...., Tartt niby ok, ale jednak wyraźnie słabiej, wyraźnie mniejsza moc, nawet nie wykonanie, ale moc właśnie]

Donna Tartt "Szczygieł"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz