wtorek, 6 lutego 2018

napoleonki

od pewnego czasu rytualnie i regularnie jadam napoleonki, przepyszne i kaloryczne, zwykle w sobotnie poranki do kawy są bowiem napoleonki, nawet Mała Mi nie pogardzi - i owszem przyjmie; kiedyś wydawało mi się, że to dla mnie za słodkie, wiedziałam tylko tyle, że papież JPII lubił, co oprócz tego, że stanowiło bezwiednie zasłyszaną i zapamiętaną ciekawostkę, niewiele dla mnie znaczyło, bo nie jestem religijna, jednakże jakiś czas temu w wakacje przyszły do mnie napoleonki, a potem to już poszło, wracają regularnie, szczytem słodkiego grzechu jest też to, że dziś w środku tygodnia, bez wyraźniej okazji czy przyczyny sprawiłam sobie napoleonkę, która synowi niewątpliwą ozdobę tego dnia - napoleonka zamiast obiadu, czemu nie? kto dorosłemu zabroni?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz