sobota, 10 lutego 2018

"Jesteśmy nikim, kiedy nie robimy nic" ("Kształt wody")

i to jest właśnie baśń, a ja lubię baśnie, zwłaszcza te niekoniecznie dla dzieci, lubię ich specyfikę, magię, którą wnoszą, no mam do tego baśniowego sztafażu nieodwracalną słabość, więc samo to już mnie uwiodło, do tego piękne zdjęcia i kolory, klimat trochę jakby z "Amelii", balansowanie na granicy kiczu, ale bez jej przekroczenia, pod wieloma względami jest to zwyczajnie film piekielnie dobrze zrobiony, ma świetny scenariusz, z genialnie prowadzoną, choć prostą opowieścią, są piękne role dla aktorów (Sally Hawkins - cudna w roli niemej sprzątaczki, w ogóle aktorzy nawet w epizodach - teatralnie rzetelni), bo kluczowe postaci to niezwykłe, bogate i często niejednoznaczne osobowości, nawet czarny charakter jest znakomity, dorzućmy do tego wspaniałą muzykę, ładne nawiązania do innych filmów, które dają filmowi taką mądrą intertekstualność - i mamy kawał dobrego kina, no i reżysersko, to jest obraz bardzo dobrze poprowadzony, zwarty kompozycyjnie, spójny jako wizja świata i nawet estetycznie wysmakowany, który - w tej swojej baśniowej estetce osadzonej w czasach zimnej wojny w USA ze wszystkim obsesjami i szowinizmami tamtych czasów - mimo wszystko się broni i wciąga widza w swój świat pomimo bajkowej naiwności całej opowieści, za tych bohaterów trzyma się kciuki, przeżywa się ich emocje, zarówno niezwykłe okrucieństwo, jak i nieprawdopodobna i całkiem nieplatoniczna miłość są równie prawdziwe i przekonujące, a przecież tam jest cały w łuskach i światełkach potwór z wody (!)... strach pomyśleć, jak łatwo można było ten film zrobić kiczowato i głupio, a tymczasem jest wdzięk, jest coś czarującego.... no bardzo mi się to podobało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz