piątek, 4 listopada 2016

oglądając się przez lewe ramię

zupełnie przypadkiem wpadłam na Lipnicką, na coś nowego, ale jakoś w jej niegdysiejszym stylu i zrobiło mi się zaskakująco przyjemnie i sentymentalnie, i jak prawdziwa żona Lotta, choć wiem, że nie wolno, że nie powinnam i choć nie jestem przecież od lat niczyją żoną, obejrzałam się za siebie i na chwilę zastygłam w tym niedozwolonym półobrocie przez lewe ramię [(przez lewe ramię to warto tylko splunąć, żeby odczynić urok - zapamiętać, koniecznie)], trzeba przyznać, że słono-smutne, choć rozległe i malownicze niekiedy widoki mam za tym lewym ramieniem, zaszczypała mnie sól, zapiekł mnie jakiś drobny, nieusuwalny żal, całe to piękne, stare przywiązanie, z którym nic nie robię, bo się nie da; jest listopad i najwyraźniej nawet ja czasami tęsknię za miłością, choć zupełnie jej już sobie nie wyobrażam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz