czwartek, 1 września 2016

biegnąc

biegam, Andrzej namówił mnie na kolejny stadny trening, co prawda jestem zmęczona i w sumie w słabej kondycji, moje ciało selektywnie choruje, kiedy jestem w stresie, jakiś ból głowy, jakiś bolący kark, kręgosłup, nie mam ochoty się nad sobą rozczulać, ale też ciężko mi tego nie zauważać, że nagle, od tygodnia ciągle coś mnie łupie, strzyka, coś mnie zwyczajnie upierdliwie boli, no ale pobiegłam (13 kilometrów walki ze sobą...), łyknęłam Ibuprom i pobiegłam, prawie jakbym uciekała, o wiele za szybko jak na moje obecne samopoczucie, tymczasem za kilkanaście dni półmaraton, zamierzam go pokonać nawet gdybym miała w którymś momencie iść, chcę przełamać moje fatum "nieprzebiegniętych półmaratonów", ciągle to planuję i jakoś w ostaniej chwili to nie wychodzi, wycofuję się rakiem, naiwnie może zakładam, że jak pokonam jeden półmaraton, to każdy kolejny się uda, nie oczekuję od siebie bynajmniej zabójczych osiągów, chcę tylko pokonać trasę, zainaugurować moje bieganie półmaratonów, po prawdzie moment jest taki sobie, nie jestem w dobrej formie, nie żeby generalnie, ale w moim pospinanym ciele czuję się słabo, ale... chyba chcę, chcę porobić coś zupełnie innego niż zjadająca mnie praca [chcę także pierwszego września nie pisać o wrześniu i rzeczach typowych dla tego dnia, co niniejszym czynię]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz