czwartek, 12 grudnia 2019

kobieta, która mi zaimponowała (Małgorzata Rejmer - spotkanie autorskie)

nie czytałam jeszcze książek Małgorzaty Rejmer, choć na półce spoczywa ta najnowsza - "Błoto słodsze niż miód", wybrałam się jednak, by tę dziewczynę poznać, by posłuchać, co i jak powie, bo po pierwsze dostała Nike, po drugie za książkę o Albanii, co wydało mi się mocno abstrakcyjne, po trzecie ona tam mieszka... to było dla mnie dość, by iść i posłuchać dziewczyny, "człowieka piszącego" jak sama o sobie mówi; i co? i jest to myśląca kobieta, wykształcona, błyskotliwa, ciekawa postać, która wszystko co robi buduje na relacjach, na uważności w tych relacjach, jest to obywatelka świata, która nie obawia się w ten świat wyruszać, co jako zapyziały domator bardzo podziwiam, otwarcie mówi o sobie, bo niby o książkach, niby bardzo ciekawie o Albanii, ale też w międzyczasie dowiedziałam się, że jej obecny partner to Albańczyk, że rodzice są rozwiedzeni, że oboje mają swego rodzaju artystyczne zacięcie, że ojciec mieszka w Warszawie, że studiowała psychologię, że byli jacyś inni mężczyźni w jej życiu, ale nigdy nie wyszła za mąż, że lubi podróżować, i że potrzebuje terminu, by zacząć pisać, bo to ją mobilizuje, że teraz ma dwa domy w dwóch krajach i lubi ten stan... była też miła dla zebranych ludzi, taka miła w sposób wykraczający poza jałową uprzejmość i grzeczność, ciekawa kobieta

obok mnie siedział wielki facet w czerwonym swetrze, wielki i dominujący, zajmujący sobą nie tylko fizycznie dużo miejsca, jedyny z zebranych, który gdy spotkanie nie zaczęło się o czasie głośno wymamrotał do otwierającej je prowadzącej: "Odbędzie się to spotkanie czy nie?", już wtedy pomyślałam, że chyba bardzo potrzebuje być widzianym, zaznaczać, że Jest i chciałam się nawet przesiąść, żeby nie padała na mnie cieniem ta Obecność, ale nie było gdzie, potem kilkakroć usiłował dorwać się do mikrofonu, słuchał autorki z wyrazem namysłu, z nogą założoną na nogę, w postawie myśliciela uwięzionego na skale, i w końcu dano mu mikrofon... (zestresowałam się) i zadał pytania z dupy, pytania o nic, nie mające zbyt wiele wspólnego z głównym nurtem rozmowy, pytania, które wysupłał z siebie człowiek, który nie ma pytań, bo nie ma nic do powiedzenia, zaskoczył ją, zaskoczył tę błyskotliwą dziewczynę, jakby rozkleiła się jej rzeczywistość, przez chwilę popatrzyła na niego z takim pełnym dezorientacji wzrokiem "ale o co chodzi?", jednak w końcu szybko się otrząsnęła i odpowiedziała, coś o pociągach, coś o czymś.... wielki facet w czerwonym sweterku był zadowolony z siebie, a ja jakoś poczułam się niezręcznie, że w tym jestem, w tej sytuacji, obok wielkiego mężczyzny, który nie jest zbyt mądry, ale o tym nie wie, więc jest zupełnie tak jakby mądry był i prezentuje to przed tą kobietą, która tak jak ja to usłyszała, ale uszanowała jego pytanie i postanowiła pomimo tego go uszczęśliwić, zaimponowała mi



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz