środa, 31 maja 2017

Vaterloo i dżemy morelowe

to dziś, dziś jest ten dzień, kiedy mówię: dobra, niech się dzieje wola nieba, jeszcze ten jeden raz machnę ręką na nawyki dobre i złe, na rozwagę, rozsądek, zachowawczość, na to co zdrowe i bezpieczne, na całą moją hodowlaną jeżowatość, być może skończy się to źle, być może skończy się to bardzo źle, ale może właśnie wcale nie? jestem skłonna w to uwierzyć; i dlatego wezmę te dżemy morelowe za porządkiem, każdy jeden, bez wahania, nie umiem się im opierać i nie chcę, są idealne, nie że w ogóle, ale dla mnie są perfekcyjne same w sobie od denka po zakrętkę z całą zawartością i chcę tego wszystkiego (mniam, żegnaj dieto, witaj obżarstwo)


1 komentarz:

  1. A to dobre! Ja tak zrobiłam wczoraj, z tą różnicą , że skusiłam się na dżem z pigwy, bardzo podobny w kolorze do morelowego. Pychota!

    OdpowiedzUsuń