piątek, 15 czerwca 2018

"Przeszłości było za dużo i nie wiedziałam, gdzie się przed nią ukryć." (M. Tulli "Włoskie szpilki")

dawno nic pisanego kobiecą ręką nie czytałam, więc oczywiście sięgnęłam po niedawno kupioną Tulli i oczywiście mi się podoba, bo to jest piękna opowieść jak zawsze, która nie ma jednak cech bajki, przeciwnie - jest przytłaczająco realną i wiarygodna historią ludzkich losów, które odciskają się na kolejnych pokoleniach jak piętno, i jest to wizja, której jakoś ufam, wierzę, że doświadczenia odchodzących pokoleń rzutują na ich potomków w sposób niemal organiczny, że są jak odcisk, jak ślad na naszym DNA, że niesiemy ze sobą wydarzenia, których nie pamiętamy, których nie jesteśmy świadomi, ale które wiszą nad nami jak gradowa chmura, i może wyjaśniam sobie w ten sposób moje własne obsesje, melancholie i natręctwa, może tak być, ale nawet jeśli, cóż z tego? co warta jest literatura, której nie da się odczytać ani trochę subiektywnie i osobiście, dla mnie - zbyt mało, by ją potem pamiętać, a Tulli pamiętam; główna bohaterka i narratorka "Włoskich szpilek" wychowuje się w powojennej Polsce z całym jej szarym, totalitarnym sztafażem, jest jedynaczką, córką Polki, która przetrwała obóz koncentracyjny i Włocha, który porzuca ojczyznę i przenosi się do Polski, nie jest to jednak saga rodzinna, a bardziej powieść psychologiczna i obyczajowa o kobiecie, która stara się rozumieć siebie poprzez pamieć o doświadczeniach swojej rodziny i własnych, które tylko w kontekście tej rodziny stają się dla niej możliwe do przeżycia i zaakceptowania, bohaterkę poznajmy jako osobę dorosłą, która po prostu snuje wspomnienia z różnych czasów i miejsc, układa swoją tożsamość, usiłuje samą siebie chronić, rozumieć, cenić - jest w tej historii wiele tragizmu, jest przejmujący realizm czasów i psychologii postaci, jest też solidna dawka oniryzmu i metafor, i znakomite połączenie tego co bardzo osobiste z tym co uniwersalne i ponadczasowe, bo klucz do tożsamości bardzo specyficznej i oryginalnej jednostki jest też kluczem do tożsamości innych ludzi, żyjących w podobnych czasach i okolicznościach, ma po prostu taki bardzo uniwersalny walor, w sumie jest to piekielnie dobrze pomyślane i napisane, i... mimo wszystko jakoś optymistyczne, bo jako osobowość główna postać wydaje się żyć ze sobą w zgodzie, pomimo trudnego dzieciństwa, dwóch zupełnie odmiennych rodzin i dziedzictw tychże rodzin, które ją ukształtowały oraz paskudnych doświadczeń dziecięcych i szkolnych, o których czytałam z prawdziwym smutkiem, dlatego lubię tę Tulli, a jej powieść mnie nie gruchocze, jest w jej historiach jakieś ciepło i mądrość, a jednocześnie nie ma naiwnej idealizacji, nie ma uproszczeń, do tego przejrzysta elegancka narracja, ładna kompozycja oraz - mimo skoków w czasie i wspomnieniach - stuprocentowa czytelność całej opowieści... bardzo dobre te "Włoskie szpilki"

Magdalena Tulli "Włoskie szpilki"

Magdalena Tulli "Włoskie szpilki"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz