wtorek, 14 kwietnia 2020

" (...) aby żyć, musimy kłamać?" Marek Krajewskie "Mock. Golem" 20/52

"Mock. Golem" to najnowsza część serii i już sama jej konstrukcja trochę mnie zdezorientowała, bo odbiega dość mocno od pierwszych powieści Krajewskiego o przygodach Eberharda. A mimo to psychologicznie jest to przecież książka pod wieloma względami wybitna, chociażby jako studium alkoholizmu czy po prostu przeżyć i przemyśleń alkoholika, który usiłuje wyjść z nałogu. 

Powieściowy czas to rok 1920. Mock jest człowiekiem, który się stacza, coraz mocniej pogrążając się w pijackiej malignie, która zaciera mu granicę między rzeczywistością a majakami. Detektyw pomieszkuje w Sierocińcu, czyli w swego rodzaju przytułku dla miejskiej biedoty i podczas pijackiego ciągu gubi powierzone mu przez lekkomyślną prostytutkę dziecko... w końcu trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie poznaje doktora Bielera leczącego uzależnienia hipnozą. Mock dość ufnie poddaje się jego wpływowi i wchodzi na drogę abstynencji.... tymczasem w Breslau trwa polityczna walka o władzę. Nieujawniona, pełna spisków, knowań, zakulisowych działań, w które zamieszani są najbardziej wpływowi mieszkańcy miasta. W niewyjaśnionych okolicznościach umierają młode, zwykle pochodzące ze Wschodu Żydówki, którymi próbują się opiekować wpływowe i bogate żydowskie rodziny z Breslau, dziewczyny deklarują w przedśmiertnych zapiskach, że składają się w ofierze dla Golema i umierają... z żalu; tymczasem po mieście krąży też sekta z charyzmatycznym przywódcą, który zbiera coraz więcej zwolenników, w tym uwodzi piękną córkę brata wiceministra; jednocześnie w jednej z knajp przy torach wyścigowych zbierają się wpływowi nacjonaliści, z którymi współpracuje dziennikarz Grauvetter, nietykalny zięć prezydenta policji Gawelki i zarazem wróg Mocka. A nasz detektyw właśnie tkwi gdzieś pomiędzy tym wszystkim. Niemal mimowolnie, bo wynika to z tego, że zwyczajnie zna tych wszystkich ludzi, są oni jego przyjaciółmi lub są jego zapiekłymi wrogami, zwierzchnikami, znajomymi, podejrzanymi, Mock po prostu zjawia się tam, gdzie toczy się walka, której ze swojej perspektywy do końca nie dostrzega i nie rozumie, a której okazuje się ważnym składnikiem.

Akcja "Mock. Golem" jest bardzo złożona, ale ma swój logiczny tok, jest to jak zawsze u Krajewskiego intryga o przemyślanej, choć nieoczywistej i nieprzewidywalnej konstrukcji. Wydarzenia rozciągają się na miesiące i niekiedy dzielą je odstępy tygodni i to wyraźna zmiana względem poprzednich części, które zwykle prezentowały wydarzenia skondensowane w czasie i ewentualnie dodawały perspektywę kilku lat, by dopisać ich zwieńczenie. Rozdziały nie są podzielone na miejsca i opatrzone datą, ale zaledwie ponumerowane, to też spora zmiana, trudno mi orzec czy na lepsze, bo lubiłam dotychczasową, pełną niemieckiego ordnungu kompozycję powieści Krajewskiego. Niemieckie nazwy ulic Breslau mają polskie odnośniki na bieżąco podawane w przypisach pod tekstem, zamiast ich objaśnień na końcu, co przyznam trochę mi przeszkadzało i rozbijało tok powieści. No i Smolorz - "Mock. Golem" to chyba jedyna cześć serii, w które jest otwarcie wrogi wobec Mocka, jest to zrozumiałe w perspektywie przeżyć obu postaci opisanych w "Widmach z Breslau", ale jednak.... dla wielbiciela tej dwójki zaufanych przyjaciół może to być pewien szok. Podobnie zresztą jak to, w jakich okolicznościach dochodzi do poprawy wzajemnych relacji Smolorza i Mocka. Oprócz ciekawej, niebanalnej intrygi najmocniejszą stroną powieści jest analiza przeżyć oraz stanów emocjonalnych i psychicznych Mocka jako alkoholika i abstynenta. Jest ona wnikliwa i przekonująca. Można co prawda podważać to, czy prezentowana przez autora rozległość wpływu hipnozy na czyny człowieka pozostaje w zgodzie z tym, co naukowo stwierdzono w tym zakresie, ale z drugiej strony - pamiętając, że akcję utworu osadzono w okresie dwudziestolecia międzywojennego - trzeba przyznać, że powieść prezentuje wiedzę na temat hipnozy, którą w owym czasie dysponowano, więc pozostaje prawdopodobna na płaszczyźnie powieściowego czasu akcji. Szczerze mówiąc bardziej przeszkadzało mi nieco zbyt łagodne jak na Krajewskiego zakończenie utworu, oczywiście nie dotyczy ono rozwiązania kryminalnej intrygi, tu jest jatka, ale raczej osobistych problemów Mocka... pojawia się sporo wybaczeń i pojednań, sporo zaskakujących pozytywnych zwieńczeń drugoplanowych wątków, choć może rzeczywiście "należały" się one Mockowi po więcej niż drastycznych przeżyciach, które zgotował dla niego autor w tym tomie serii. "Mock. Golem" - to brutalne w obrazach, wciągające, bardzo wiarygodne psychologicznie pisanie z genialną, złożoną intrygą mocno osadzoną w realiach lat dwudziestych i jak zawsze... w Breslau.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz