tak się złożyło, że nie tylko chłopaki, czyli Andrzej i Bartek przeciągnęli mnie wczoraj biegowo po lesie, ale nawet udało się dziś wieczór spotkać w 5-osobowym, elitarnym składzie na piwie i frytkach, a kto to wszystko podpinał i zorganizował? no jam to, nie chwaląc się, uczyniła, taka byłam dzielna! bieg prawie mnie zabił, bo chłopaki są szybkie, wieczorem za to jadłam frytki bez najmniejszych wyrzutów sumienia, a piwo tradycyjnie pobrudziłam sokiem... nagle po tych wszystkich kwasach ostatnio przypomniałam sobie, jak strasznie lubię ludzi, bo przecież lubię, naprawdę, gadaliśmy się, śmialiśmy się, jak gdyby nigdy nic, choć przecież tu i teraz trwa coś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz