mam brata, ale ze sobą nie gadamy i nie widujemy się, bez awantur, bez straszliwych wydarzeń, nasze drogi się rozeszły, często myślę, jak to się stało i co tak naprawdę jest tego przyczyną, bo przecież czasami brak mi gówniarza, może chodzi o przeszłość, której oboje wolimy nie pamiętać, o czasy gdy byliśmy mali i nie umieliśmy sobie pomóc, a może chodzi o to, co było potem, ja wyjechałam, on został, samo to wszystko zmieniło, zasiało różnicę, może to odległość, może też niewypowiedziane żale, trudno o gorszą chrzestną dla jego syna niż ja, choć ostrzegałam, że jestem mało religijna, wiem, że ma o to żal, o brak inwestycji w chłopca, który i tak ma przecież wszystko, oczywiście czuję się winna, po moim rozwodzie zapomniałam o byciu ciotką, siostrą, córką, byłam jak zaczadzona, nie miałam na to ani grama energii, przestrzeni, i było mi wstyd, a kiedy się ocknęłam, okazało się, że ktoś ma jakiś żal, a przecież i oni trochę o mnie zapomnieli, zresztą być może w jakimś sensie na moje życzenie, nie wróciłam do domu, zaskorupiłam się, mozolnie budując swoją posttotalitarną codzienność, odsunęliśmy się od siebie rok po roku, stopniowo, zawsze byliśmy mocno osobni, ale nigdy aż tak i często myślę, że szkoda i brak mi mojego złośliwego brata nerwusa;
kiedy był mały ozdobił to nasze wspólne zdjęcie papierową ramką, nie za dobrze mu to wyszło, nigdy nie miał zdolności manualnych, ale na pewno nie wie, że mam to zdjęcie i tę ramkę do tej pory, ja i Kuba za starych złych czasów, jedno z dziwniejszych rodzeństw
Cześć, to co piszesz jest mi bardzo bliskie, a chciałbym żeby tak nie było. Czasami się nad tym zastanawiam, ale podobnie jak Ty nie znam przyczyny, mogę jedynie domniemywać. Ważne, żeby wyciągnąć z tego wnioski i nie popełniać podobnych błędów w przyszłości, być może w stosunku do własnych dzieci.
OdpowiedzUsuńMarcin