zielonogórskie Winobranie trwa od dziś - coroczny jarmark obficie lokalnym i nielokalnym winem płynący, snułyśmy się pod straganach, póki co rozpoznawczo, wybadać co i gdzie mają, punktem kluczowym był jednak koncert Krzysia Zalewskiego, którego uważam za genialnego i ciągle z przyczyn niejasnych nie dość docenionego artystę na naszym rynku muzycznym, dla mnie to jest naprawdę mocne, inteligentne rockowe granie w stylu Republiki, bardzo nowoczesne przy tym, bardzo kreatywne, mądre, Zalef wokalnie jest świetny, jako muzyk samodzielny, płyta Zelig była naprawdę bardzo dobra, chłopakowi w pełni należy się pozycja, jaką obecnie ma Organek czy Podsiadło, co tu dużo gadać wybrałam się, bo jestem pełną uznania fanką (swego rodzaju i z braku lepszego słowa), koncert obronił się pomimo kłopotów technicznych, które jak sadzę leżały po stronie organizatorów i pomimo podchmielonej publiki, która w większości zapewne pierwszy raz słyszała Zalewskiego, wyobrażam sobie, że na scenie w zamkniętym lokalu wypadłoby to jeszcze lepiej, artysta był sympatyczny, starał się, świetnie śpiewał, muzycy dawali radę, wypada to docenić na miejskiej imprezie podczas dni średniej wielkości miasta, dla ludożerki zachowującej się w sposób narażający cierpliwość wykonawców na ciężką niekiedy próbę; podobało mi się w każdym razie, wybrałabym się na koncert w klubie, świetne ma te utwory Zalef, mądre teksty, szlachetny rockowy sznyt, ale i trochę elektroniki, bitu, nowoczesne, światowe granie;
poza tym.... Winoteka, czyli przesympatyczna para ludzi sprowadzająca wino z Moraw, także rozstawiła się na Winobraniu, a że jestem słaba i ich wina są wszystkie, zawsze, każde jedno przepyszne, kupiłam butlę półsłodkiego białego wina Souvignon, którym czczę początek Winobrania... smakowita uroda życia, prawie zapomniałam, że może być i tak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz