oczywiście myślę - chcąc nie chcąc - o wczorajszej awanturze, co skutecznie psuje mi krew, ale przede wszystkim biegłam dziś Świebodzińską Dziesiątkę, co było o tyle ryzykowne, że jestem totalnie nie w formie, bo czas na treningi jakby stopniał do ilości NIC, ale... jednakowoż postanowiłam, że dam radę i przebiegło się to jako tako (53.01 - bywało lepiej, lecz bywało i gorzej), mam zatem przypływ poczucia mocy własnej, może to bieg, może to grochówka po biegu, a może gofer ze wszystkim? biegnąc, odbiegam na dystans, a z dystansu nawet wielkie rzeczy robią się rozkosznie malutkie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz