wtorek, 6 września 2016

a może zwyczajnie nie lubię wtorków?

Trudno orzec... wtorek jest przecież w zasadzie niewybaczalny, bo niby nie jest to początek tygodnia, a przecież ciągle jest, miotam się zatem, choć tak naprawdę nawet nie wiem, gdzie mam stanąć, trzymam fason, albowiem w ostateczności tupet i fason okazują się skuteczniejsze niż jakakolwiek inna tarcza, biegam i krążę, gram na wielu bębenkach na raz, a wszystko to chyba tylko po to, żeby po powrocie do domu rzucić w kąt każde z moich hipotetycznych "muszę" i powiedzieć do Małej Mi: "Chodź, idziemy na podpłomyki i lody" (Mała Mi - podpłomyk z ziemniaczkami i serem oraz świderki śmietankowe, ja - podpłomyk z cebulką, serem i pomidorem oraz lody jogurtowe z malinami). Poszłyśmy, było pysznie. Cała reszta nie znaczy nic. Cała reszta trochę nie istnieje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz