aby tradycji stało się zadość, kupiłam obrazki Liliany Lazarskiej na Winobraniu, malowane na desce koty i anioły, jeden obrazek dla mnie, a drugi dla Małej Mi, coroczna porcja swego rodzaju magii i zaklinania rzeczywistości, autorka była na Winobraniu tylko dziś, niby ta sama co roku, ale jakaś przygaszona i niechętna życiu, zawsze wydawała mi się wielobarwnym ptakiem, taką ekstremalnie kolorową osobowością, a dziś jakby ją ktoś przydepnął, zdmuchnął, może własnie tak jest, że bywają takie chwile, miesiące czy nawet lata w życiu każdej kobiety, że wszystko gaśnie, może ona ma taki czas, mimo wszystko szkoda, pamiętam ją jak zagadywała ludzi, nosiła skrzydła, była ozdobą Winobrania, a dziś... wszystko było inaczej; obrazki jednak mam, powieszenie ich w domu przyniosło mi ulgę, udało się, są, prawie jakbym się okopała przed światem, bo chyba z kolei ja właśnie taki mam czas, że chce się trochę okopać
Dziękuję za inspirację. Bardzo lubią Anioły i tematykę anielską.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak street art, ale to odrębny temat.
Dzięki Tobie odkryłam autorkę wspaniałych obrazów i... anielskiego bloga, którego tytuł, Namaluj Anioła, do mnie przemówił...
Pozdrawiam :)