wstaję bladym świtem, oczywiście jest ciemno, więc bez kawy trudno przypomnieć sobie, po co to w ogóle robię, zatem kawa, koniecznie kawa, kilkanaście minut z kawą, nażarte koty idą dalej spać, pies wdrapuje mi się na kolana, a ja się powoli budzę i przypominam sobie, co i jak, i o co mi chodzi, i mniej więcej kim jestem, cicho, półmrok, gdzieś obok kolejny wschód słońca, który przegapię, bo z moich okien go prawie wcale nie widać, bo krzaki i budynki zasłaniają, bo tak wyszło, w każdym razie siedzę sobie rano z kawą w ciepłym szlafroku i z psem - i to właśnie jest jeden z lepszych momentów dnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz