wybraliśmy się na bajkę, która pięknie oswaja śmierć, choć nie jest pozbawiona smutku, Mała Mi w scenach finałowych ryczała jak bóbr, a i ja trochę popłakałam, a przecież koniec w sumie był dobry, można by go nazwać... "i żyli i nie żyli długo i szczęśliwie", podoba mi się taka tradycja, w której pamięta się o odchodzących bliskich i to wystarcza, aby istnieli i pozostawali obecni w życiu rodziny, co więcej jest to pamięć pełna ciepła, radości i pozytywnych emocji, tak jakby nawet śmierć była pełna życia i chyba dzięki takiemu podejściu trochę jest, do tego oczywiście piękne kolory, cudowna animacja, wspaniała muzyka, czyli w sumie prorodzinna, a przede wszystkim proludzka bajka, piękna rzecz w grudniu, który nadal jest jeszcze mroczny i przytłaczający jak listopad; jedliśmy popcorn i lody, płakaliśmy przy bajce, śmialiśmy się, byliśmy razem, i to był dobry czas, dobry dzień, to jest dobre życie, które trwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz