jechałam dziś i czytałam, obok mnie Mała Mi też wtopiona w kolejną część Eragorna, zwykle tylko my czytamy, ludzie okoliczni, współpasażerowie zwykle siedzą w telefonach, prowadząc tam zapewne jakiś inne alternatywne życie... ale dziś nie, dziś czytelników było więcej, w dodatku każdy skupiony na swojej lekturze, myślę, że jest to rzecz warta odnotowania i dodam tylko, że nie wszystkich udało mi się ustrzelić, była też śliczna młoda dziewczyna, która wsiadła z Poświatowską w ręku, ale skończyła na Orwellu, brodaty chłopak, na oko student, który przez bite dwie godziny walczył z podręcznikiem do genetyki, a potem przerzucił się na "Poradnik wędrowca"... czytają jednak ludzie i fajnie, i jakoś pomyślałam, że to chyba dobrze dla świata i dla nich samych, Mała Mi była najmłodszym czytelnikiem, a ja nie byłam najstarszym, co traktuję jako wartość dodaną
Fajne zdjecia z Polandii, te krzeselka w pociagu haha...
OdpowiedzUsuńTutaj niestety mniej ludzi czyta. Oczywiscie wiecej kultury obrazkowej.
"Kultury"...
Pozdrowienia z cieplutkiej emigracji,