się dawno nie było w kinie, zatem się wybrało, z założenia na coś lekkiego, ale nie bez ambicji, pamiętam część pierwszą Kingsmana, to było fajne kino, dowcipne, eleganckie, pełne udatnych parodii, druga część Kingsmana trzyma ten sam klimat, nie jest to tysięczny film o agentach korony, jest to film wykonany z dowcipnym dystansem do Bondowskich i wszelkich szpiegowskich tradycji, mnie to odpowiadało, bebechy nie fruwają obleśnie, mimo dynamiki całego scenariusza, dużej ilości pomysłowych scen walki i niebanalnych gadżetów, ale nie tylko.... bo nawet ktoś kogoś mieli w maszynce do mięsa i jakoś pokrętnie estetycznie to wychodzi..., a to wszystko w ironicznym, złośliwym sosie, który nie mógł mi się z przyczyn oczywistych nie podobać, opowieść zawiera nawet pewien dramatyzm, ale wiadomo, że musi skończyć się dobrze, zagrało w nim wielu naprawdę dobrych aktorów: Colin Firth, Julianne Moore, Halle Barry, Jeff Bridges czy Mark Strong, to jest jednak aktorska pierwsza liga, i te ich kreacje nawet lekko przerysowane, co jest specyficzne dla gatunku, przecież się bronią, no i wisienka na torcie, kapitalna drugoplanowa rola Eltona Johna w roli Eltona Johna.... cudna i autentycznie zabawna - film lekki, dobrze wykonany, trzymający uwagę, pełen czarnego humoru, dobra rozrywka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz