wtorek, 15 sierpnia 2017

"wzajemne zrozumienie i ciągły śmiech to na dłuższą metę najlepsze połączenie"(J. Carroll "Zakochany duch")

przeżywam właśnie lato z Carrollem, czytam to, co się ukazało w ostatnich latach, a co ja - jak dotąd - odkładałam na niedookreślone później [mam mnóstwo takich książek "na później", a ich populacja stale rośnie, jest to prawdopodobnie jakaś forma optymizmu, ostatecznie wychodzi na to, że zakładam, iż starczy mi życia by je przeczytać, co więcej - ciągle dokupuję nowe, pewnie to jakiś nałóg czy inne cholerstwo], "Zakochany duch" to książka bardzo typowa dla Carrolla, wręcz klasyczna: gadające psy, wszechświat ukryty w ludzkiej jaźni, śmierć, miłość, mistyka, intrygujące zdanie na wstępie, które od razu "chwyta" czytelnika, w sumie to niezła powieść, spójna na poziomie pomysłu na fabułę, choć miejsca ckliwa i naiwna, chwilami nawet namolna w dziedzinie sentencji o życiu, do których Carroll od zawsze ma słabość, ale ma to jednak swój urok, rozważania o zwierzętach są ciekawe, tak jak i spostrzeżenia o ludzkich słabościach -  bezlitosne, ale prawdziwe; oczywiście niewątpliwie pisywał lepsze rzeczy, lepsze chociażby psychologicznie, poza tym czytając czułam się, jakby Carroll zebrał w tej książce wszystkie swoje wypróbowane chwyty i choć są to w większości fajne zagrania, to wszystko już gdzieś kiedyś było, można ten gest równie dobrze nazwać konsekwencją, jak i odcinaniem kuponów, co zresztą zupełnie nie ma dla mnie znaczenia, powieść czytało się, jak to zwykle w tego pisarza z zaciekawieniem, lekko i dość przyjemnie, co na wakacyjny czas w zupełności wystarczy

J. Carroll "Zakochany duch"


J. Carroll "Zakochany duch"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz