jest taka powieść François`a Mauriaca "Kłębowisko żmij" i kiedy w filmie padły te słowa, moje skojarzenie było natychmiastowe, choć książka z filmem nie ma nic wspólnego, tylko ta fraza o kłębowisku je łączy, no i może gęsta atmosfera i pierwszoosobowa narracja, mimo wszystko uświadomiło mi to, że moim głównym punktem odniesienia i skojarzeń pozostaje literatura, może i dobrze, skoro ostatnio znowu kompulsywnie kupuję książki... wracając jednak do filmu "Atomic Blonde" - przyznam, że nie miałam wielkich oczekiwań, chciałam krwawej rąbanki i spodziewałam się czegoś przeciętnego, w sumie nie wiem czemu, bo zapowiedzi filmowe były świetnie zrobione, tymczasem jednak muszę przyznać, że jest to film bardzo dobry, rasowa sensacja, szpiegowski thriller zdecydowanie dla pełnoletnich, przemoc jest tam więcej niż realistyczna, erotyka wysmakowana i dość odważna, a wpisana w akcję intryga wymaga pewnego intelektualnego zaangażowania. Poczucie humoru jest, ale dość mroczne, stonowane, w sumie film ma bardziej zacięcie dramatyczne, i nie jest to na pewno bajka o superbohaterze, który zawsze bez szwanku i zadrapań wychodzi z każdej opresji, sypiąc leciutkim i oczywistymi żartami, tu jeśli ktoś zażartuje jest to ciężka ironia zakrapiana cynizmem, a z każdej potyczki wychodzi się mocno poturbowanym. Poza tym sam kontekst historyczny (czasy tuż przed upadkiem muru berlińskiego), sytuacje z życia ludzi, mieszkańców Berlina, stwarzają pewne dramatyczne tło, które nie jest zmyśleniem. Berlin tuż przed upadkiem muru jest rozdzierany protestami, przemocą, próbami ucieczki, pięknie ten koloryt czasów pokazano, podbija go jeszcze moim zdaniem genialnie dobrana do poszczególnych scen muzyka z lat 80 (dominuje chyba "Blue Monday" New Order, ale jest też Depeche Mode, Dawid Bowie, Queen, The Clash, Public Enemy i Eurythmics), w ogóle dla oka jest to obraz bardzo przyjemny, bo umiejętnie i elegancko wystylizowany, neonowe światła, przepiękna agentka, detale w wyglądzie wnętrz, ulic, klubów, samochody, ubiory.... być może bywa to ciut przerysowane (nocne kąpiele w lodzie... piękne.. ale po co?), ale na pewno nie jest komiksowe, a estetycznie moim zdaniem świetne. Oczywiście sceny walki są znakomite i takie.... surowe, jest krew, jest rąbanka, jest brutalność i jest w tym realizm, pomimo typowej dla kina sensacyjnego widowiskowości. Ciekawym pomysłem jest też specyficzna kompozycja filmu, przesłuchanie agentki tuż po akcji w Berlinie: oglądamy jej relację, która przecina wydarzenia, o których kobieta opowiada i dość długo trudno orzec, czy spisała się dobrze, czy może jest przesłuchiwana, bo się ją podejrzewa, jest dobra, jest zła, buntuje się, ukrywa coś, jest bohaterką, czy antybohaterką? rozwikłanie intrygi może zaskoczyć i nie wydaje mi się przewidywalne, w sumie w swoim gatunku jest to film bardzo dobry, co do słabości... wystylizowanie sytuacji i postaci bywa nadmierne, może się to podobać lub nie, ale niektóre efekty, nawet w scenach walk są przekręcone jakby "przedobrzone", a akcja traci na realistycznym zacięciu, scenariusz miewa braki, a jednak w szpiegowskiej intrydze precyzja prowadzenia przez zawiłości akcji ma znaczenie, tu w tych zawiłościach może nie tyle można ugrzęznąć, co jakby problem tkwi w prowadzeniu akcji, w jej pustych miejscach, niedociągnięciach, Charlize Theron jest cudowna, ale wyobrażam sobie, że obok ludzi zachwyconych jej kreacją chłodnej, spokojnej, ale też bezwzględnej, agresywnej agentki, takiej świetnie niejednoznacznej w stylu kina noir trochę, będą też i takie, które uznają jej chłód i wystylizowanie za sztuczny sztafaż, mnie się ona bardzo podobała, ale miejscami nie jest to postać zbyt bogata na poziomie napisania jej, więc niekiedy bohater drugiego planu, inny agent, Percival, którego gra James McAvoy wydaje się bardziej wyrazisty i pełnowymiarowy niż postać główna, choć może to być też kwestia tego, że McAvoy jest zwyczajnie znakomitym aktorem.... generalnie, film wart grzechu, dobrze wykonane, brutalne kino sensacyjno-szpiegowskie zdecydowanie dla dorosłych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz