środa, 30 maja 2018

scena z życia kota

biegłam i wracając z lasu spotkałam kota, było bardzo wcześnie, ludzie jeszcze w domach pozamykani, a kot wygrzewał się na słońcu pod wierzbą, był dziki i w każdej innej sytuacji zapewne by zwiał, ale tym razem po prostu mu się nie chciało, co prawda jak tylko się pojawiłam usłyszał mnie i zauważył, nawet podniósł ciężki łeb i spod zmrużonych powiek obrzucił mnie czujnym spojrzeniem ("Czego tutaj?.."), ale chyba szybko ocenił mnie jako stosunkowo nieszkodliwą, bo dalej wygrzewał się na słońcu i skutecznie udawał, że mnie nie ma, a ja się zatrzymałam, zatrzymałam się ze zwykłej prostackiej zazdrości, że tak mu jest fajnie, bo właśnie było widać, że mu fajnie jest, taka dobra chwila w życiu kota; postanowiłam tego nie psuć, bo po co psuć?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz