boję się wszelkich końców, zwłaszcza tych definitywnych, co wydaje mi się niezwykle ludzkie i nawet pospolite, ale pewną nowością jest fakt, że coraz częściej myślę, że gdyby to było jutro, ten cały Koniec - większy lub mniejszy, w dowolnej skali, to pomimo żalu, bo byłoby mi naprawdę wielu rzeczy żal (w końcu moja chęć i wola życia, trwania i przeżywania zawsze, nawet w najgorszych chwilach zdecydowanie przewyższała wszelkie inne chęci i niechęci), zatem pomimo żalu w obliczu definitywnych końców, byłabym jednak wdzięczna za moje proste, zwykłe życie i powiedziałabym: fajnie było - to chyba znaczy, że rzeczywiście jestem szczęśliwa albo przynajmniej wystarczająco często bywam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz