czwartek, 10 maja 2018

powrót akacji

wróciły akacje, jak zawsze niemożliwie pachną, a jeszcze niedawno na fali niedawnych orkanów zastanawiałam się, czy akacje zakwitną, bo sporo ich się połamało, pokruszyło, ale jednak są, i tym razem, gdy zapachniały przypomniałam sobie, że rok temu szłam pod wielką górę, bo powrót z ówczesnej pracy zawsze był pod górę, co jest ciekawą i trafną metaforą..., ale ja w sumie nie o tym, wracając zatem do akacji, i do mówienia o nich rok temu, opowiadałam wtedy przez telefon o moich dziecięcych wspomnieniach związanych z akacjami (dom babci Lidki, złośliwy pies, akacja, wspinanie się, zakazy) i zadyszałam się kompletnie w połowie wzgórza, ale mnie to nie powstrzymało, mówiłam dalej, żeby skończyć historię, ale głównie po to, żeby odsłaniać, budować, być, wówczas tak musiało to wyglądać, niby to dawno temu, a zarazem niedawno, teraz znowu akacje wróciły i jest prawie tak, jakbym zatoczyła jakieś kółko, ale przecież nie wróciłam w to samo miejsce, wszystko się zmieniło, choć nie nieprzewidywalnie, poszło w kierunku spełniających się pobożnych życzeń, co oczywiście jest dobrą odmianą, w sumie chodzi tylko o to: wróciły akacje i myślę o tym z sentymentem i przyjemnością


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz