w zasadzie wszystko zaczęło się od kwiatów i krojenia dakłasa koło północy, potem niby sen i od rana był dzień pełen spadania do góry, czyli taki szybujący dzień do zapamiętania: kawa, kawa, zadakłasowana i w półspaniu, wkrótce nadleciał też anioł i chyba to fajne i ładne się okazało, że się pojawił, potem przez las w tandemie, choć na nogach kilka kilometrów, niespiesznie, ale przyjemnie, i wreszcie.... ekskluzywnie - pstrąg na śniadanie, bo zdrowie, bo pycha - wiadomo, dalej rytualna wizyta u weta, bo nieuchronnie zdrowieje pies, co też przecież jest znakomitą informacją, i potem kino francuskie ("Nasze najlepsze wesele") w polskim multipleksie - inteligentny żart, lekkość, ciekawa opowieść o ludziach, miejscami nawet pewna magia i sporo urody życia, jakiś śluby w tle, jakaś miłość, jakaś małość, jakaś niezwykłość - i mimochodem pierwszy raz o tysiąca lat zupełnie na serio pomyślałam sobie, że być może ślub i inne takie, to coś, co chciałabym jeszcze (w skali kameralnej i mocno mikro oczywiście), aby mi się przytrafiło trochę, pomyślałam, że to by mogło ewentualnie być jeszcze możliwe, mogłoby mi się przydarzyć, no kto by pomyślał, że mi się tak pomyśli, kiedykolwiek i to bez kpiny i ironizowania? potem jeszcze stadna pizza w Gondoli, bo głód był powszechny, do tego czerwone wino i kieliszek "pamiątkowy", który się sam zabrał, i jeszcze - i tu jest szał! - muzeum, najpierw happening przed muzeum, że niby czeski film kręci Forman zmartwychwstały, do tego krecik oczywiście krążący wszędzie, po prostu szalony występ, w którym chcąc nie chcąc uczestniczyliśmy (charakteryzacja to ważny element filmu) mocniej niż początkowo się zakładało, a poza tym w muzeum wystawy otwarte, więc były malunki kobiet, które z Narodowego w Krakowie do ZG zajechały i absurdalna wystawa kapeluszy, i rysunki satyryczne czeskiego rysownika, czyli była kultura, kulturą zawiało, dość powiedzieć, że Witkacego widziałam, potem powoli do domu, mała utrata przytomności w celach resetowych, no i wreszcie wieczór, cydr, cała butla cydru, cisza, stabilizacja, niespieszność, całkowity brak miejsca na kolację, małe czytania, małe gadania - taki to był jubileusz, pamiętać, pamiętać, pamiętać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz