zawsze kiedy widzę na ulicy porzuconego żelka haribo przypominam sobie o Kubie, który poprzez swoją opowieść o skradzionych żelkach skłonił mnie do napisania opowiadania i teraz nieuchronnie z nim mi się tylko te porzucone żelki kojarzą - zaraz potem odruchowo myślę sobie, że mam nadzieję, że żyje sobie Kuba z Inką długo i szczęśliwie, bo to by chyba było dla nich dobrze, i i trochę mnie pali ciekawość, jak tam im jest; a... i taki zgubiony żelek (nawet opiaszczony) wydaje mi się ładny, może chodzi o kolor? skrawek intensywnej barwy na szaro-burym podkładzie? rzuca się w oczy zwłaszcza w słoneczny dzień, pewnie to jest jakoś tak, być może o to właśnie mi chodzi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz