"Rdza" to jest trzecia, którą przeczytałam i najnowsza książka Małeckiego i jest to jego najsłabsza powieść, zabieram się do pisania o niej jak pies do jeża, bo jestem zirytowana i przez to trochę mi się nie chce..., pomysły jak zawsze są, kilka świetnych scen, kilka ciekawych postaci, relacji, jest wszystko to, co u Małeckiego nazywam zawsze kreatywnością i potencjałem: mała społeczność, równoległe życiorysy babci i wnuczka, które zmierzają do punktu kulminacyjnego, do Teraz, ale jakże to jest niechlujnie napisane, po pierwsze bez researchu i przygotowania, tło obyczajowe czy historyczne jest w zasadzie żadne, motywacje postaci znikąd, to ludzie, którym nie wiadomo, o co chodzi, szczypta metafizyki, którą na modłę Twardocha Małecki ładnie dorzucał, zniknęła jak kamfora i powieść w całości opiera się na prawdopodobieństwie życiowym i może dlatego tak mi przeszkadza, że ciągle to prawdopodobieństwo narusza, zaczynając od drobnych bzdurek, np. inteligentny 18-latek zawala przygotowania do matury, bo zaczytuje się w Harrym Potterze... no gimnazjalista ok, ale chłopak w tym wieku, obdarzony błyskotliwością i taką dość mroczną refleksyjnością, no bez przesady...., z rzeczy dużych.... osią powieści jest przyjaźń między głównym bohaterem a Jackiem, rozwój tej relacji jest jednak pozbawiony sensu, od dziecięcej zażyłości, po obojętność, bójki, niechęć, nienawiść, do swego rodzaju pojednania, ale to się bierze znikąd, nie ma nic wspólnego z wydarzeniami w życiu tych chłopków, a potem mężczyzn, nie ma także nic wspólnego z ich psychologią, nie wiadomo, co ich poróżniło ani kim są dla siebie i takich przykładów jest wiele, sporo decyzji bez ładu i składu, np. bezsensowny wątek romansu dojrzałej 40-latki i młodego, żonatego chłopaka, nie poprzedzony niczym, wiodący donikąd, nie wnoszący nic, w małej konserwatywnej społeczności, między ludźmi, którzy dotąd się sobą nie interesowali i nie mieli z sobą po drodze pod żadnym względem... w ogóle rozwój miłosnych relacji w tej powieści jest tak pozbawiony fundamentów, że nie można w te relacje uwierzyć, takie bezsensy mniejsze i większe można mnożyć - ślepe zaułki fabuły, motywacji, niespójna psychologia postaci, efekt jest taki, że trudno orzec o czym to jest i o co tym ludziom chodzi, do tego chaos fabuły, a niekiedy również kompozycji, bo nielinearnie prowadzona fabuła też musi mieć swój porządek, aby była czytelna, same daty tu nie wystarczą.... ech.... no co z tym Małeckim... jakby mu się nie chciało, bazuje tylko na swojej pomysłowości, ale niczym jej już nie pogłębia, ani refleksją, ani dopracowaniem pisarskiego rzemiosła, ani rozpoznaniem i zwykłą wiedzą o czasach i ludziach....;
kawałek o krowach.... cytowany poniżej naprawdę mi się podoba, w tej powieści jest zresztą wiele fajnych fragmentów, scen, nawet postaci, choć głównie na drugim planie (Hołowczyc- świetny), tylko to nie jest dopracowane, na wielu planach i szkoda, że tak - po prostu marnotrawstwo twórczej energii, za którą nie stoi pracowitość
|
Jakub Małecki "Rdza" |
|
Jakub Małecki "Rdza" |
|
Jakub Małecki "Rdza" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz