mijam ostatnio regularnie wspaniały zegar słoneczny, myślę, że nigdy nie widziałam innego równie pięknego na żywo, więc często zerkam na niego przechodząc, bo mierzy on przecież także mój czas, żongluję sobie myślą, że robi to tylko wówczas, gdy świeci słońce i może także w tej selektywności mierzenia jest coś ładnego, wyobrażam sobie, że to zegar, który odmierza tylko pełne światła dni, pomijając i unieważniając wszystko, co chmurne, burzowe i pozbawione blasku, jest to oczywiście bardzo bajkowe wyobrażenie, tymczasem.... muszę przynajmniej przed sobą samą przyznać, że nadal nie mam ochoty wracać do domu, czy powinno mnie to martwić? i co to dla mnie oznacza? nie ma wskazówek na ludzkich zegarach, które by na takie pytania odpowiadały, nawet ten lśniący słoneczny zegar przypomina tylko, że czas mija, a ja nie ufam przecież za bardzo czasowi, a jednak... jakże od dawna oczywistym był dla mnie ten moment, w którym jestem teraz, czas minął, ale nie zmienił moich przeświadczeń, one tylko osadziły się w dookreślonej przestrzeni, w przestrzeni, której ufam znacznie bardziej, bo mogę jej dotknąć, nawet jeśli mnie czasami coś w niej uwiera, to dobra przestrzeń, w której czas odmierza XVI-wieczny słoneczny zegar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz